Chyba to czekanie będzie dla Ciebie najtrudniejsze, ale spróbuj się na nie zdobyć

Nie wiem naturalnie, jak to wszystko było. Mogło być tak, że Wasza sąsiadka podstępnie czyhała na okazję, żeby skusić Twojego męża i rozbić Twoją rodzinę, a Twój mąż skorzystał z pierwszej okazji do fizycznej zdrady. Mogło tak być, ale mogło być inaczej. Czy siadujecie czasem z mężem o zmroku, nie zapalając światła, nigdzie się nie spiesząc, nic nie robiąc, nic nie mówiąc, tylko trzymając się za ręce? Na pewno powiesz, że nie macie czasu na takie rzeczy. Rozumiem to, a jednak czasem człowiekowi właśnie tego potrzeba najbardziej. Mogło więc być tak, że ani Twój mąż, ani sąsiadka, nic złego nie chcieli, nic nie planowali. Może Twój mąż spotkał ją przypadkiem – była przecież prawie domownikiem – i zaczęli rozmowę. Może mąż, zmęczony ciągłą pracą i Twoimi wymówkami, upokorzony tym, że Wasze współżycie seksualne źle się układa, usiadł przy tej dziewczynie i wziął ją za rękę i nic nie musiał ani wykazać się sprawnością seksualną, ani pracą domową, ani zarobkami; nie musiał się spieszyć, nikt mu nic nie wyrzucał, nie poganiał, nie wypominał. Poczuł się spokojny, odprężony bezpieczny, a wtedy wszystko wydało się proste i radosne, i tak zaczęło się to, co nazywasz jego romansem. Teraz nie jest już proste i spokojne, teraz Twojego męża nęka z jednej strony poczucie winy, a z drugiej tęsknota. Jeżeli tak jest, bardzo cierpi. Wiem, że i Ty cierpisz, ale mimo to nie bądź obojętna na jego cierpienie. Oczywiście, można powiedzieć, że sam jest sobie winien. Ale bywa tak nieraz, że sami jesteśmy sobie winni, na przykład nie uważamy pod nogi i przewracamy się, a potem czujemy ból potłuczenia. Rana, którą ponieśliśmy z własnej nieuwagi czy głupoty, czy nawet winy, wcale mniej nie boli.