Gdyby nie dać dziecku żadnych zabawek czy innych przedmiotów, którymi może manipulować, nigdy nie nauczyłoby się posługiwać ręką jak ludzie. Podobnie jeżeli dziecko nie będzie miało nikogo bliskiego, nie nauczy się nawiązywać życzliwych kontaktów. Rodzice myślą czasem, że jeżeli pracują dla dziecka, to jest najlepszy wyraz ich miłości. Ale dziecko nie może tego zrozumieć. Ono musi odczuwać bezpośrednio troskliwą obecność rodziców. I dzieje się wówczas coś więcej niż to, że sami kochają dziecko – oni pozwalają mu się pokochać. Rodzice przez aprobowanie i pochwalanie dziecka za podejmowanie najpierw prostych, potem coraz bardziej skomplikowanych czynności zachęcają je do wysiłków, a jednocześnie umacniają wiarę we własne siły. W ten sposób uczy się aktywności. I w tej nauce pierwsze lata życia są najważniejsze, ale trwa ona długo. Długo trzeba czekać, aż dziecko nauczy się trudnej sztuki decydowania za siebie. Początkowo «trenuje» w bezpiecznej bliskości rodziców, którzy zachęcając do samodzielności są jednocześnie gotowi do pomocy. Gdy młody człowiek umie aktywnie podejmować odpowiedzialność za swoje życie i nawiązywać pozytywne kontakty z innymi ludźmi, jest już przygotowany do ostatecznego wyjścia w świat. Powołanie nigdy nie dotyczy posiadania czegoś. Nie po to jest się rodzicami, żeby mieć dzieci, ale po to, żeby dzieciom dać możność wyjścia w świat. W Księdze Rodzaju czytamy pierwsze w Piśmie Świętym słowa odnoszące się do rodziców: «opuści człowiek ojca i matkę». Więc po to mamy dzieci, żeby nas opuszczały – nie dla siebie. Opuścić to nie znaczy porzucić, pogardzić, zapomnieć. Opuścić to raczej usamodzielnić się tak dalece, żeby żyć na własną odpowiedzialność i być zdolnym do podjęcia tej odpowiedzialności za innych. Rodzice mają być opuszczeni, jednak nie z braku miłości, lecz, dla podjęcia nowych zadań.