Myślą, że ich rola zacznie się, gdy dziecko będzie duże. Oczywiście i wtedy ojciec jest bardzo ważny, ale nie bardziej niż wówczas, gdy dziecko jest wprawdzie malutkie, ale najintensywniej się rozwija. Chyba też po części z niewiedzy wynika fakt, że w wielu rodzinach odczuwa się brak ojca, nawet jeśli nie jest to rodzina rozbita, i że łatwiej jest znaleźć dla sierot społecznych zastępczą matkę niż zastępczego ojca. Być ojcem dzisiaj, kiedy mężczyzna nie jest jedynym żywicielem i panem rodziny, jest pozornie trudniej. Ojcowanie nie może polegać na wydawaniu poleceń i krzyku. Żeby spełnić tę funkcję, trzeba samemu być dojrzałym i posiadać autorytet dzięki własnej wartości. Równocześnie jednak ojciec jest przez to dzieciom bliższy i właśnie ta bliskość stanowi ułatwienie w ich usamodzielnianiu się. Gdy to się dokona, dzieci mogą odejść. To jest moment sprawdzenia, czy rodzicom udało się odegrać swoją rolę. Jeśli dzieci odchodzą dla realizacji zadań swojego życia i własnego powołania, jest tak, jak być powinno. Realizować własne życie to nie znaczy porzucić. Teraz dopiero, w życiu dorosłym, rozumiemy, ile wzięliśmy z ojca i co mu zawdzięczamy. To on był blisko, zawsze gotów do pomocy, ale nie uprzedzający w niej naszych wysiłków, tak abyśmy mogli do wszystkiego dochodzić sami. Dziś możemy zobaczyć, że jednak nie całkiem sami, że był przy nas, że wymagał nie dla siebie, a teraz też nic nie oczekuje od nas dla siebie, choć nadal nam towarzyszy «ciesząc się z cieszącymi, płacząc z płaczącymi».