Mianowani przywódcy mogli spełniać jednocześnie rolę przywódców nieformalnych

Aby uniknąć wspomnianych wyżej konsekwencji należałoby: po pierwsze unikać przynajmniej mianowania tzw. „przywódców papierowych”, których rola kończy się na samym ich tytule i do niczego ich nie zobowiązuje. Po drugie nie powoływać na odnośne stanowisko ucznia, który i tak pełni ważną funkcję jako przywódca, zwłaszcza zaś jeśli pełnić ją będzie z dużo większym pożytkiem dla klasy, niż będąc na stanowisku eksponowanym i wyznaczonym przez nauczyciela. Po trzecie mianować przywódców formalnych tylko spośród tych uczniów, którzy cieszą się prestiżem i zaufaniem klasy. Po czwarte wybierać na przywódców uczniów przestrzegających z jednej strony normy grupowe klasy, z drugiej będących w stanie dokonać w nich zmian w pożądanym społecznie i wychowawczo kierunku. Po piąte obdarzać funkcją przywódcy tylko tych uczniów, o których wiadomo, że przerastają nieco na ogół uczniów pod względem wiedzy lub umiejętności, potrzebnych dla skutecznego pełnienia danej funkcji. Po szóste otoczyć mianowanych przywódców szczególną opieką, dążąc przy tym do tego, aby spełniali nie tylko polecenia nauczycieli, ale mieli również odwagę upominać się u tych ostatnich o prawa uczniów. Chodzi o to, aby mianowani przywódcy mogli spełniać jednocześnie rolę przywódców nieformalnych. Jedynie bowiem poprzez zagwarantowanie im także możliwości obrony interesu samych uczniów można po części przynajmniej ocalić ich przed zbytnim wyobcowaniem w klasie i uczynieniem z nich bezwolnych narzędzi w ręku nauczycieli. Słowem chodzi o to, aby formalni przywódcy kierowali się w swym postępowaniu nie tyle autokratycznym, ile demokratycznym stylem przewodzenia. W przeciwnym razie efekty wychowawcze mogą na tym znacznie ucierpieć.