Jeśli przypuszczenia powyższe są słuszne, to nie ulega wątpliwości, że celowe i świadome wykorzystywanie w szkole i tylko wpływów wychowawczych klasy szkolnej byłoby sztucznym i wyraźnie pozornym podziałem między tym, co dzieje się w szkole a tym, co ma miejsce w klasie szkolnej. Nauczyciel, który nie dostrzega ścisłego związku pomiędzy zdarzeniami w szkole i klasie szkolnej, jako podległej tamtej jednostce organizacyjnej, przejawia tendencję do ześrodkowania się wyłącznie na organizowaniu sytuacji wychowawczych, leżących w bezpośrednim zasięgu jego oddziaływań. „Typowym przykładem takiego pojmowania zadań wychowawczych pisze R. Wroczyński jest postępowanie nauczyciela, ograniczającego swoją pracę do organizowania procesów wychowania i nauczania w obrębie swego przedmiotu, wewnątrz klasy nauczyciela doskonalącego mistrzostwo techniki nauczania i upatrującego źródło wyników nauczania jedynie w wartościach techniki (metodyki) podawania wiedzy”. Mamy tu do czynienia z wyraźnym lekceważeniem praw rozwojowych człowieka, według których wszelka ewolucja (w tym również rozwój intelektualny i społeczny uczniów) zależna jest od wielu czynników. Dlatego też wszelkie próby izolowania pracy dydaktyczno-wychowawczej od tych czynników przynoszą tylko rozczarowania i pozorne co najwyżej wyniki. Uczeń, jak każdy człowiek, jest całością niepodzielną. Dlatego też nie można traktować go wyłącznie jako uczestnika klasy szkolnej, w której uczy się aktualnie, nie widząc w nim jednocześnie członka społeczności szkolnej.