Jak już wspomniałem, od pierwszego dnia kobieta, która obecnie jest moją żoną, oczarowała mnie. Ona nie wiedziała, że w ogóle istnieję, ale ja wiedziałem, że pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. Kiedyś mogłem powiedzieć: miłość od pierwszego wejrzenia. Teraz tak bym nie powiedział. Mimo to nigdy nie zapomnę tego dnia w szkolnej sali gimnastycznej… Byłem na rozpoczęciu roku szkolnego wraz z innymi pierwszakami, których spotkałem na obiedzie. Cathy otoczona przez grupę starszych studentów, którzy – jak się wydawało – żywili do niej takie same uczucia, jak ja! Odwróciłem się do moich przyjaciół, wskazałem Cathy i rzekłem: «Widzicie tę dziewczynę? Chcę, by pewnego dnia stała się moją». Oni spojrzeli na nią, potem na mnie i roześmiali się. Myśleli, że żartuję, ale tak nie było. Byłem szczęśliwy, bo byłem w tej samej grupie angielskiego i psychologii, co Cathy. Próbowałem usiąść koło niej zawsze, gdy tylko mogłem, co się zdarzało dosyć często, od kiedy zanim usiadłem, czekałem na nią. Pozwól, że nieco skrócę tę historię: zostaliśmy «tylko przyjaciółmi». Cathy miała innego chłopca, z którym chodziła. Opowiadała mi nawet o ich randkach. Ale wiesz co się stało? Będąc «tylko przyjaciółmi» zbudowaliśmy więź, jaka zdarza się pomiędzy rodzeństwem. Stanowiła ona mocny fundament naszej przyjaźni. Spędzaliśmy dużo czasu rozmawiając i stając się coraz bliższymi przyjaciółmi. Na długo przed tym, jak staliśmy się dla siebie chłopakiem i dziewczyną, doświadczyliśmy wspólnie wiele radości. Myślę, że właśnie dlatego znając się już dwanaście lat nadal się lubimy. Zaczęliśmy bardziej jako przyjaciele niż jako kochankowie. Zbyt często jednak ludzie chodząc ze sobą nie pracują nad wzmocnieniem przyjaźni. Właśnie dlatego w wielu znajomościach występują zranienia i nieporozumienia.